Dżungla...

-To, żeby było nam cieplej -objął ją ramieniem -Nie obrażaj się, to moje zajęcie.

-Okej nie obraże się.-mruknęła z lekkim uśmiechem a potem ziewnęła.

-Jak chcesz to się prześpij -uśmiechnął się lekko. Patrzył dalej w ognień, gdzie płomienie ze sobą tańczyły

-a Ty będziesz słuchać szeptów?-zapytała i zamknęła oczy.

-Będę nas bronił, nie martw się -cmoknął ją w czółko.

-to dobrze-mruknęła i po chwili usnęła. nie chce Cię zatrzymywac słońce

łeee i tak musiałam spadać już, bo mamusia by mnie nakryał...yeaah
Obudził się, bo sam zasnął. Spojrzał na Amiee, która jeszcze słodkoa spała. Nie chcial jej budzić, więc czekał aż sama wastanie.

obudziła się i przetarła swe oczęta. zobaczyła ,ze Sojer już nie śpi.
-heej.-mruknęła z uśmiechem.

-Hey -odpowiedział i wyjął z plecaka kilka owoców.
-Skromne śniadanko...

-dzięki ale nie jestem głodna.-uśmiechnęła się

-Idziemy dalej? -zapytal i wstał.

-idziemy idziemy.-wstała. zdjęła bluze bo już cieplej było i schowała ją do plecaka.

I szli dalej. Matko nigdy nie dojdą xD Zaczął sobie coś nucić.

szli i szli. może już gdzieś doszli?

A mogli dojść. W końcu szli prawie całą noc ^^
Nagle się zatrzymał.

szła za nim i patrzyła w ziemie. wpadła na niego.-ałć , co sie stało czemu stoisz?-zapytała podnosząc głowę.

Spojrzał na plaże.
-Tam są...luudzie -powiedział i nie mógł za bardzo własnym oczom.

ucieszyła się.
-to super.-powiedziała z wielkim uśmiechem i ruszyła na plaże.

/zacznij tam ;3

Szli już dźunglą.
-Długa drogaaaa -mruknłą pod nsoem

-lubie chodzić.-powiedziała z uśmiechem

Szła za Amiee-Jezu, że też nie miałam innych butów.

Spojrzał na dziewczynkę.
-To dobrze. Ja i Amiee szliśmy tu całą noc, ale teraz musimy iść szybciej.

Spojrzał na Amiee.
-Skąd ja Cie znam? -zapytał

Szła i nic nie mówiła.

-Też wydajesz się znajomy. ale nie pamiętam skąd Cie moge znać-powiedziała z lekkim uśmiechem

-To daleko.-powiedziała marszcząc nosek.-dużo tam jest osób? mili są?

-Tree Hill? -zapytał.
-Jestem Nathan Scott -przedstawił się z uśmiechem, a potem spojrzał na Sophie, które też była statąd

Spojrzała na Nathana i szła dalej.

-Jest nas 21 osób -odpowiedział z uśmiechem
-Dwa dni temu urodził się mały chłopiec. Aaron ma na imię. Są mili, ale uważaj na Jack',a -doktorka -powiedział poważnie

Aż jej sie głupio zorbiło ,ze go nie pamiętała.
-Nathan!-uściskała go z wielkim uśmiechem