Dżungla...

j/w

Szli sobie tędy. i szli.
-ciekawe co chcesz tu spotkać ciekawego, jedynie możesz usłyszeć szepty.-powiedziała do niego.

Spojrzał na nią.
-Jakie szepty? -zapytał i zatrzymał się.
-Amiee...

Spojrzała na niego.
-Nie bój się obronie Cie.-uśmiechnęła się.-nie wiem może mi sie zdawało z tymi szeptami, Jackowi tez. nie wiem. -powiedziała i machnęła ręką.

Zastanowił się i ruszył dalej.
-Najpier coś, co wżarło pilota, szepty, ciekawe co jeszcze...hmm...może wreszcie czas na jakąs rozrywkę.

-coooo? -teraz ona sie zatrzymała - co zjadło pilota?-zapytała

-Takie jakieś coś -powiedział -Nie bój się, obronię Cię. Z resztą mam to -dodał i pokazał jej broń.

bardziej ją tknęło to skąd ma broń.-skąd masz broń?-zapytała i podeszła do niego.

-Miał przy sobie jeden koleś, był policjantem. Wziąłem, jak nas to coś zaatakowało -odpowiedział.
-Tylko nie mów doktorkowi, bo mnie udusi, że mu nie poiwedziałem

zdziwiła się.-okej nie powiem mu.-ruszyła wolnym krokiem.

-Amiee, ja wiem, że może Ci się to nie podobać, ale...nie ważne -mruknał i szedł dalej. Wyjął swój mały trunek i napił się
-Chcesz? -zapytał

-chce.-powiedziała chodź i tak miała swoje ale jak dają to trzeba brac. wzięła od niego i się napiła łyka.-nie to nie to że mi sie to nie podoba ale poprostu nie wiem czemu... dobra nie ważne.-uśmiechnęła się. - ładnie w sumie jest na tej wyspie.-rozejrzała się

-Ale powiedz -uśmiechnął się do niej tym swoim słdkim uśmieszkiem.
-Ladna? Czy ja wiem... -rozejrzał się wokoło i szedł dalej.

-ale nie powiem.-powiedziała i szła dalej. -wiesz wiele osób chciałoby być na takiej wyspie , no pomijając okoliczności które nie są zbyt przyjemne.

-Obraze się -machnął teatralnie dłonią i szedł -Jeśli wyjedzmy stąd cało to nie chciałbym tu wracać...

-może sie okazać ,ze gdzieś tutaj jest kopalnia nie wiem złota. też nie chciałbyś tu wracać?-uśmiechnęła się-możesz się obrażać a i tak nie powiem.-i tak w już troche miękkła.

-Kopalnia złota nie jest mi potrzeba -powiedzial dumnie i uśmiechnął się -No powiedz, powiedz plooosie -uśmiechnął się słodko jak mały chłopiec.

-ughhhh.-może to jęknięcie było nie wiem.-chodzi o to ,ze nie potrzebnie sobie problemy stwarzacie.-rozłożyła tak ręce mówiąc no teraz już wiesz. - to tyle.-uśmiechnęła się i szła.- mówisz ,ze Ci nie potrzebne.. przecież się niczym nie zajmujesz?-spojrzała na niego podejrzanie

-Lubię problemy -odpowiedział i szedł dalej, napił się trochę trunku -Zajmuję sie, wróc zajmowałem się okradaniem żon bogatych mężów. Kobiety cześciej zdradzją -rzucił, cóż powiedział jej prawde, po chwili sam się zdziwił, ale szedł dalej

zmarszczyła czoło.-to było szczere.-uśmiechnęła się.- i ile takich panienek wykorzystałeś?-zapytała

-No było ich trochę, ale skończyłem z tym -odpowiedział, ulżyło mu jak jje powiedział dziwne, szli dalej.
-Długa droga przed nami...Powiesz mi czym się zajmujesz wreszcie?

-i ile zarabiałeś tak na tym?-zapytała w sumie to ciekawe było.-może ja tak będę facetów zaciągać. -pomyśała głośno , oczywiście żartowała. - ja?...... mam wytwórnie muzyczną.-powiedziała i szła dalej

-Dużo -odpowiedział i spojrzał na nią -Ale...nie warto zrobijać czyjejś rodziny... -jaki on się mądry zrobił.
-Wytwórnie? Ciekawe. A Ty coś spiewasz?

-spostrzegawczy jesteś-uniosła brew z uśmiechem.-śpwiewam tylko pod prysznicem.

-No cóż prysznica tu nie mamy, ale zaśpiewać mi możesz, nie obrażę się -wystawił jje język i szli dalej. Oho szli już załózmy parę godzin. Oj tak dłuuuuga droga.

-odpocznijmy sobie.-powiedziała i usiadła pod jakimś drzewem ,wyjęła z plecaka bluze i ją założyła. wzięła patyki i ropaliła ognisko bo ona umie.

-Zdolna dziewczyna z Ciebie -uśmiechnął się i usiadł. Założył swoja bluże, bo zimno już było.
-Trzeba się rozgrzać, przed nami łuuuga droga.

-byłam w harcerstwie-powiedziała dumnie z uśmiechem
-mam nadzieje ,ze coś znajdziemy.-powiedziała i patrzyła w ognień.

-Harcerstwie? Nie powiedziałbym -wytknął jej język.
-Zimno się zrobiło jakos -dodał i spojrzał w płomyki.

-zimno , racja.-powiedziała.-nie wyglądam na harcerkę? no wiesz.-niby tam sie uraziła. dziecinna też jest.