I."Dlaczego?"
2 dni przed katastrofą
-Szybko wszystko poszło i... Jutro ślub-mówił uradowany mężczyzna siedzący na skórzanym fotelu.
-No... A jeszcze tak nie dawno wiesz co było...
-Oj tam... Zapomnij o tym...
Charlie spojrzał na zegarek nic nie mówiąc.
Dochodziła 13:20
-Oho! Już muszę iść-powiedział Charlie.
-Tak szybko? No ale jak musisz to niech Ci będzie. To tak: namawiasz
Liama do odtworzenia zespołu. Jak się zgodzi to bierzesz go na mój ślub
i kilka dni później robicie zespół...
-A jak się nie zgodzi?-wtrącił Charlie.
-Eee... to też go zabierz na mój ślub
-O ile nie będzie naćpany.
-Może się uspokoił?
-Wątpię... No ale co dalej?
-No to potem proste - wsiadasz w samolot z Liamem i lecicie do Los Angeles... aha jak się spóźnisz...
-Jakbym się spóźnił to znaczy że nadciąga Apocalypsa! Przecież wiesz że się nie spóźnie...
-Wszystko możliwe... chociaż znając Ciebie... nie spóźnisz się...
-Dobra ja już lecę... Nara trzymaj się
-No cześć cześć
Po tym przyjacielskim uścisku Charlie wyszedł z pokoju...
Dzień później
Sydney
Ogród
Przy stoliku siedzą dwie osoby
Obok nich małą dziewczynka bawi się w piaskownicy
-Widać że sie urządziłeś-powiedział Charlie
-No...-odpowiedział mu Liam-A ty? Jak się czujesz po tym wszystkim?
-Jakoś leci-Charlie zrobił pauzę-Wiesz, przyszedłem złożyć Ci propozycję... moglibyśmy... odtworzyć zespół...
-Co?
-Tak. Liam posłuchaj możemy znowu grać...
-NIE! Nie wrócę do tego. Do tego całego ćpania i narkotyków... Ja
mam żonę, mam córkę... Charlie nie mogę... Nie będę już
ćpał...-przyglądnął mu się bardziej.
Charlie nagle poczuł głód. Wiedział że nie może tego zrobić. Zaczęły trząść mu się ręce.
-Charlie? Co się dzieje? Nie... Nie mów mi nawet tego... Ty ćpunie!
-Liam to nie...
-Co nie?! Wynoś się stąd! Już!
Charlie wstał.
I udał się pospiesznie do wyjścia.
CHOLERA!
KILKA GODZIN PÓŹNIEJ CHARLIE PACE KUPIŁ BILET DO LOS ANGELES ABY POLECIEĆ NA ŚLUB SHAWNA... NIGDY NIE DOLECIAŁ...
[retro mi nie wyszło w ogole ale to przeciez moje 1 wiec nie oceniac zbyt zle ^^]